Zacznijmy po kolei, cofając się do połowy ubiegłego wieku, kiedy Berne opracowuje koncepcję analizy transakcyjnej. Badając relacje między ludźmi, ten amerykański psycholog dochodzi do wniosku, że dla lepszego zrozumienia tego, jak się sytuujemy w kontakcie z innymi, możemy wskazać trzy poziomy, na jakich funkcjonuje nasze zachowanie i odczuwanie:
- Ja-Rodzic,
- Ja-Dorosły,
- Ja-Dziecko.
Każdy z tych stanów reprezentuje inny sposób i warunki uczestnictwa w danej dynamicznej sytuacji, czyli właśnie w transakcji. Rodzic jest więc wyrażeniem wartości i norm regulujących relacje oraz postępowanie w ramach relacji, przedstawiając w konkretnych sytuacjach zasady, na których opiera się organizacja społeczeństwa. Poziom ten wiąże się z wchodzeniem w protekcjonalny układ z innymi poziomami reprezentowanymi przez partnerów. Z kolei Ja-Dorosły to pragmatyzm i skupienie na tym, co ma miejsce tu i teraz. W ramach tego stanu w sposób logiczny i praktyczny rozwiązuje się napotykane problemy, nie poddając się emocjom. Zostało nam jeszcze Ja-Dziecko, czyli poziom odpowiadający za afektywność i wrażliwość.
Jeśli przedstawione powyżej składowe koncepcji Berne’a zabrzmiały znajomo, nie będzie to przypadek. W podejściu transakcyjnym łatwo odnajdziemy korespondencję z psychoanalizą według Zygmunta Freuda. W takim ujęciu Ja-Rodzic nawiązuje do superego, Ja-Dorosły do ego, a Ja-Dziecko do id.